-'' Trzeba się pozbierać''
Czułam się już o wiele lepiej. Teraz moim
jedynym celem było odnalezienie Harrego, choćby miałoby to trwać nawet wielki.
Wstałam z łóżka i wyszłam przed namiot. Wzięłam różdżkę i kompas (nie wiedzieć
dlaczego) i minęłam barierę ochronną. Nie miałam nastroju do rozmów z Luną i
Jeke’em. Wydaję mi się, że przez tą tęsknotę stałam się zupełnie inna,
zamknięta w sobie. Wiem jednak, że nie mogę stracić przyjaciół, za bardzo się
dla mnie poświęcili. Byłam coraz bliżej jeziora, które zawsze chciałam zobaczyć
z bliska, ale noga mi to uniemożliwiała. Kiedy znalazłam się na miejscu, kompas
zaczął wariować, wskazywał co chwilę inne miejsce. Nagle zauważyłam coś na
drugim brzegu, nie było to słońce odbijające się w tafli wody (chociaż było
cudne) lecz coś innego, coś okropnego. To był… Harry trzymający w objęciach i
całujący Hermionę. Machnęłam różdżkę i znalazłam się za ich plecami. Podeszłam
bliżej. I nagle odwrócili się w moją stronę, nie byłam jednak zbyt cicho.
-Jak mogłeś ?- powiedziałam smutno i bardzo
spokojnie.
-Ginny…- zaczął i momentalnie wstał- To nie
tak jak myślisz, naprawdę.
-Oszczędź sobie wyjaśnień- powiedziałam.
Hermiona milczała.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam, gdy Harry złapał
mnie za rękę.- Nie dotykaj!
Rzuciłam się biegiem . Nigdy nie zagłębiałam
się w tę część lasu. Było to dziwne miejsce, w oddali zauważyłam skały.
Nikt za mną nie biegł. Powinnam się cieszyć że znalazłam Harrego, ale nie
w takich okolicznościach. Biegłam dalej, nie zatrzymywałam się.
Postanowiłam się nie ruszać, bo to by
tylko pogorszyło sprawę.
-Pomocy!- krzyczałam kilkakrotnie.
Niestety nikt się nie zjawiał. Powoli traciłam
nadzieje. Czułam, że gałąź zaczyna pękać. Byłam pewna, że to koniec. Ale
zjawiłsie Harry i mnie uratował.
-Ginny!- wrzasnął- Nic ci nie jest ? Wszystko
w porządku ?
Nie odezwałam się początkowo ale potem
dodałam ze złością,
-Tak, w najlepszym, poza tym że zaraz wpadnę
w przepaść- powiedziałam z sarkazmem.
Jednym machnięciem różdżki sprowadził mnie z
powrotem na ziemię.
- I po kłopocie- uśmiechnął się.
-Gdzie Ron ? -zignorowałam go.
-Zostawił nas- powiedział smutno.
-Pff... i z tego powodu, dla pocieszenia
musieliście obściskiwać się nad jeziorem tak ?
-To nie tak, to się stało tak
niespodziewanie. Ja naprawdę nie chciałem.
-Niespodziewanie ? Harry jak mogliście ty i
Hermiona.
-Ginny, ja…
-Zakończmy ten temat. Z nami koniec Harry…
-Nie! Ginny, naprawdę, przepraszam…
-To już nie ważne- przerwałam mu i ciągnęłam
dalej- Uważam że powinniśmy połączyć siły i razem stawić czoła Temu Którego
Imienia Nie Wolno Wymawiać. Sądzę też że powinniście razem z Hermioną- na mojej
twarzy pojawił sie grymas- nocować z nami w namiocie.
-Dobrze.
I zwróciliśmy się z powrotem w stronę
jeziora. Harry odnalazł Hermionę. Potem zaprowadziłam ich do naszego namiotu.
Zapoznałam Jake’a z moimi jak dotąd ‘’przyjaciółmi’’. Luna bardzo się o mnie
martwiła i miała mi trochę za złe, że nie powiedziałam gdzie się wybieram. Ale
to najmniej mnie teraz martwiło. Zerwałam z Harrym. Czy to słuszna decyzja ? W
końcu ja też się z kimś całowałam, ale to co innego, bo ja wcale tego nie
chciałam. Można powiedzieć, że zostałam do tego zmuszona. Pomyśleć, że chciałam
Go za wszelką cenę odnaleźć, byłam mu wierna, myślałam o nim. Liczył się tylko
on. A teraz wszystko się skomplikowało.
--------------------------------------------------------------------------