sobota, 21 września 2013

Rozdział 9. Dla Jake'a

Mieliście kiedyś tak, że osoba była dla was obojętna, nic nie znacząca a dopiero kiedy odeszła stało się dla was ważna? Dopiero kiedy odeszła zebrało wam się na myślenie.  Dopiero kiedy odeszła chcecie jej cos powiedzieć. To co stało się z Jakem’em wydawało mi się nierealne. Każdego dnia miałam nadzieję, że to wszystko było jednym wielkim snem. Ale trzeba było się otrząsnąć, myśleć o dalszych poszukiwaniach. Od kilku dni tkwiliśmy dalej w tym pamiętnym lesie. Nie odzywaliśmy się do siebie. Po chwili namysłu postanowiłam iść do miejsca gdzie pochowaliśmy Jake’a.
-Tak bardzo mi cię brak- powiedziałam, jakbym z nim rozmawiała- Zrobiłabym wszystko żeby się z tobą zobaczyć. Byłam głupia, że cię odrzuciłam, wybacz mi Jake.
Nagle moją głowę przeszedł straszny, jakże przeraźliwy syk.
-To twoja wina, przez ciebie ten młody wampir odszedł, gdyby nie te twoja żałosna wyprawa był by tu jeszcze, to twoja wina.
Zamknęłam oczy i próbowałam się skoncentrować na czymś innym.
-Jednak mam dla ciebie dobrą wiadomość, jeśli ujawnisz się i powiesz mi Czarnemu Panu gdzie jest Harry Potter, ten chłopak będzie ‘’żył’’ a tobie i twojej rodzinie nic nie będzie grozić.  Zastanów się!
Syk ucichł. Minęło kilka minut zanim otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie co się właściwie stało. Czy wydać Harrego Voldemortowi ? Nie, co ja mówię, nie mogę tego zrobić. To co zrobił Harry było podłe, ale nie mogę, nie odważę się. Szybkim krokiem wróciłam do namiotu oddalonego o jakieś kilka kilometrów.
-Hej, posłuchajcie- wrzasnęłam do moich towarzyszy- może wreszcie się ruszymy co ?- i spojrzałam na nich, na każdego z osobna- Uważam, że powinniśmy jeszcze raz spróbować wejść do Hogwartu, tym razem bez jakikolwiek zabezpieczeń, jeśli na niego natrafimy to trudno, postaramy się go pokonać  zabić, zróbmy to dla Jake’a.
Nikt się nie odezwał dopiero po chwili głos zabrała Luna
-Tak, zróbmy to dla niego- powiedziała i wybuchła płaczem.
-Ja też się zgadzam- powiedział Ron, chyba od dawna nie słyszałam takiej powagi w jego głosie.
-Kiedy wyruszamy?- powiedziała Hermiona smutno.
-Choćby zaraz- zadeklarowałam- nie ma czasu do stracenia. Co myślisz Harry ?
-Taaaak…
-No więc pakujcie się i w drogę- rozkazałam.
Kiedy wszyscy byli gotowy złapaliśmy się za ręce i jak przed kilkoma dni, przeteleportowaliśmy się do Hogsmade. I znowu nie wiedząc jak udało nam się znaleźć na terenie Hogwartu. Czasami wydawało mi się że ktoś nade mną czuwa, osoba która podarowała mi kompas (który jest zbędny od kilku tygodni), osoba, której obecność czuję nawet teraz.
-Wiec tak- powiedziałam cicho- kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami wejściowymi- podzielmy się, Luna i Harry oraz Ron, Hermiona i ja. Szukamy przedmiotu, w którym Sami Wiecie Kto mógłby przechować duszę, jasne ?
I ruszyliśmy, praktycznie nie wiedząc po co. Snuliśmy się korytarzami, wchodziliśmy do klas, sal i różnych nieznanych nam pomieszczeń. Cieszyliśmy się, że nikomu nie udało się nas nakryć. Oby Harry i Luna też mieli takie szczęście. Nie udało nam się ich spotkać. Zostało nam jeszcze kilka klas na pierwszym piętrze a potem mamy poszukać jeszcze w pokojach wspólnych. Z przemyśleń wyrwała mnie postać Dracona Malfoya wyłaniającego się za rogu.
-Proszę, Proszę- powiedział Draco, trochę, jakby z radością.

---------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział ♥ dedykuje go mojej przyjaciółce LoveGood  ♥  Miłego czytania i oczywiście komentujcie ♥ Lupinka



Jutro urodziny obchodzi Tom Felton ♥ Sto Lat ♥ Kochamy cię ♥

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 8. Mój bohater

Wkrótce znalazł się Ron. Ja jak to ja znowu byłam załamana, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Harry wraz z Ronem i Hermioną znaleźli już kilka horkruksów ale następny (jak sądzili) znajdował się w Hogwarcie, więc następnego dnia rano, przeteleportowaliśmy się do Hogsmade a potem udało nam się ‘’wkraść’ na teren Hogwartu. Kiedy doszliśmy do drzwi wejściowych, postanowiliśmy się jakoś podzielić:
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie… Ginny, nie pójdziesz z nami do środka, nie ma mowy, to zbyt nie bezpieczne- przekonywał mnie Ron.
-Dam sobie radę, w końcu nie będę tam sama tak ? a poza tym nie możesz mi niczego zabronić Ron!
-W takim razie ja też zostaje na staży- powiedział- nie ruszam się stąd.
-Ja też- teraz odezwał się Jake.
-No dobrze czyli Ja, Luna i Hermiona wchodzimy do środka a wy jeśli zjawi się Snape powiadamiacie nas za pomocą patronusa wszystko jasne ? Według mapy nie ma go teraz w zamku, bądźcie ostrożni, nie tylko Snape może się tu zjawić i chcieć nam przeszkodzić.
-Tak rozumiemy!- powiedziałam do niego ze złością.
No i poszli. A my czekaliśmy i nic, nikt się nie zjawiał, ani też nie dostaliśmy żadnej widomości od nich. Zaczynałam się już martwić, w szczególności o Lunę. Nie powinna była tam iść. Nie daruje sobie jak jej się coś stanie. Myślenie przerwał mi jakiś szelest.
-RON!- krzyknęłam- Co ty do licha wyprawiasz ?
-Jem ?
-Jak ty możesz jeść w takiej chwili, przecież mamy stać na czatach, Ron!
-Mam umrzeć tu z głodu? Serio tego chcesz ?
-Dobra jedz, tylko ciszej, bo jak ktoś to usłyszy to….- nie zdążyłam zakończyć, bo zobaczyłam Nagini przybliżającą się do Jake’a  - Jake, Jake za tobą!- krzyknęłam do chłopaka oddalonego ode mnie o jakieś cztery metry.
Zareagowałam za późno. Zaciągnęła go już w swoje sidła.
-Ginny, Ginny, Ron!- krzyczał z trudem- POMOCY!
Chwyciłam po różdżkę i rzucałam zaklęciami jak opętana. Ale wąż był chyba ze stali, bo nic nie skutkowało. NIC. Ron przyłączył się do mnie i razem próbowaliśmy opanować sytuację, niestety nam się nie udawało. Bestia miotała nim na wszystkie strony. Z jego ciała nie sączyła jednak krew, więc miałam  nadzieję, że nie jest z nim tak źle, ale się pomyliłam, przecież jest wampirem i nie ma krwi. To wszystko trwało bardzo krótko, z jego gardła nie dochodziły już krzyki, wąż owinął mu się wokół szyi. Nic już nie da się zrobić. Wąż zniknął. Jego ciało opadło na  trawę nieruchomo. Podbiegłam do niego, jak szybko mogłam.
- Jake! Nie !- krzyczałam- Nie! Nie odchodź, nie zostawiaj mnie, NIE !- potrząsnęłam jego ciałem, ale nic się nie stało.
-Ginny! uspokój się, Ginny!- wrzeszczał do mnie Ron.
Opłakiwałam go jeszcze chwile a potem pocałowałam go delikatnie w usta na pożegnanie.
-Żegnaj Jake, ty który kochałeś mnie bezgranicznie - powiedziałam szeptem.
Następnie wysłaliśmy razem z Ronem patronusa do reszty i wyjaśniliśmy co się stało. Reakcja była natychmiastowa. Kilka minut później zobaczyłam biegnącą ku mnie zapłakaną Lunę. Postanowiliśmy wrócić do lasu, w którym tak długo przebywaliśmy i tam go pochować. Nie wiem kto jest w gorszym stanie ja, Luna czy Harry, który wini siebie za wszystko co się stało. I do tego nie znaleźliśmy ani jednego horkruksa. Jake był naszym bohaterem, który mimo tego iż nie był czarodziejem, chciał pomóc nam w zgładzeniu Voldemorta. Nigdy go nie zapomnę. Tyle bym dała, żeby go jeszcze raz zobaczyć. Tę śliczną uśmiechniętą buzię.

--------------------------------------------------------------------------

Sama nie wiem dlaczego uśmierciłam Jake, ale to wydawało mi się słuszne :'( Żegnaj Jake mój ideale ♥ Różdżki w górę czarodzieje [*] Jak już wspominałam teraz o wiele rzadziej będę dodawać rozdziały , ale chyba mnie rozumiecie :) Proszę też alby nie ''ściągać'' mojego pomysłu o tym blogu. Bo jak wiecie nie jest to miłe a ja staram się być oryginalna :)) Komentujcie i miłego czytania :D Lupinka