poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 8. Mój bohater

Wkrótce znalazł się Ron. Ja jak to ja znowu byłam załamana, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Harry wraz z Ronem i Hermioną znaleźli już kilka horkruksów ale następny (jak sądzili) znajdował się w Hogwarcie, więc następnego dnia rano, przeteleportowaliśmy się do Hogsmade a potem udało nam się ‘’wkraść’ na teren Hogwartu. Kiedy doszliśmy do drzwi wejściowych, postanowiliśmy się jakoś podzielić:
-Nie, nie, nie i jeszcze raz nie… Ginny, nie pójdziesz z nami do środka, nie ma mowy, to zbyt nie bezpieczne- przekonywał mnie Ron.
-Dam sobie radę, w końcu nie będę tam sama tak ? a poza tym nie możesz mi niczego zabronić Ron!
-W takim razie ja też zostaje na staży- powiedział- nie ruszam się stąd.
-Ja też- teraz odezwał się Jake.
-No dobrze czyli Ja, Luna i Hermiona wchodzimy do środka a wy jeśli zjawi się Snape powiadamiacie nas za pomocą patronusa wszystko jasne ? Według mapy nie ma go teraz w zamku, bądźcie ostrożni, nie tylko Snape może się tu zjawić i chcieć nam przeszkodzić.
-Tak rozumiemy!- powiedziałam do niego ze złością.
No i poszli. A my czekaliśmy i nic, nikt się nie zjawiał, ani też nie dostaliśmy żadnej widomości od nich. Zaczynałam się już martwić, w szczególności o Lunę. Nie powinna była tam iść. Nie daruje sobie jak jej się coś stanie. Myślenie przerwał mi jakiś szelest.
-RON!- krzyknęłam- Co ty do licha wyprawiasz ?
-Jem ?
-Jak ty możesz jeść w takiej chwili, przecież mamy stać na czatach, Ron!
-Mam umrzeć tu z głodu? Serio tego chcesz ?
-Dobra jedz, tylko ciszej, bo jak ktoś to usłyszy to….- nie zdążyłam zakończyć, bo zobaczyłam Nagini przybliżającą się do Jake’a  - Jake, Jake za tobą!- krzyknęłam do chłopaka oddalonego ode mnie o jakieś cztery metry.
Zareagowałam za późno. Zaciągnęła go już w swoje sidła.
-Ginny, Ginny, Ron!- krzyczał z trudem- POMOCY!
Chwyciłam po różdżkę i rzucałam zaklęciami jak opętana. Ale wąż był chyba ze stali, bo nic nie skutkowało. NIC. Ron przyłączył się do mnie i razem próbowaliśmy opanować sytuację, niestety nam się nie udawało. Bestia miotała nim na wszystkie strony. Z jego ciała nie sączyła jednak krew, więc miałam  nadzieję, że nie jest z nim tak źle, ale się pomyliłam, przecież jest wampirem i nie ma krwi. To wszystko trwało bardzo krótko, z jego gardła nie dochodziły już krzyki, wąż owinął mu się wokół szyi. Nic już nie da się zrobić. Wąż zniknął. Jego ciało opadło na  trawę nieruchomo. Podbiegłam do niego, jak szybko mogłam.
- Jake! Nie !- krzyczałam- Nie! Nie odchodź, nie zostawiaj mnie, NIE !- potrząsnęłam jego ciałem, ale nic się nie stało.
-Ginny! uspokój się, Ginny!- wrzeszczał do mnie Ron.
Opłakiwałam go jeszcze chwile a potem pocałowałam go delikatnie w usta na pożegnanie.
-Żegnaj Jake, ty który kochałeś mnie bezgranicznie - powiedziałam szeptem.
Następnie wysłaliśmy razem z Ronem patronusa do reszty i wyjaśniliśmy co się stało. Reakcja była natychmiastowa. Kilka minut później zobaczyłam biegnącą ku mnie zapłakaną Lunę. Postanowiliśmy wrócić do lasu, w którym tak długo przebywaliśmy i tam go pochować. Nie wiem kto jest w gorszym stanie ja, Luna czy Harry, który wini siebie za wszystko co się stało. I do tego nie znaleźliśmy ani jednego horkruksa. Jake był naszym bohaterem, który mimo tego iż nie był czarodziejem, chciał pomóc nam w zgładzeniu Voldemorta. Nigdy go nie zapomnę. Tyle bym dała, żeby go jeszcze raz zobaczyć. Tę śliczną uśmiechniętą buzię.

--------------------------------------------------------------------------

Sama nie wiem dlaczego uśmierciłam Jake, ale to wydawało mi się słuszne :'( Żegnaj Jake mój ideale ♥ Różdżki w górę czarodzieje [*] Jak już wspominałam teraz o wiele rzadziej będę dodawać rozdziały , ale chyba mnie rozumiecie :) Proszę też alby nie ''ściągać'' mojego pomysłu o tym blogu. Bo jak wiecie nie jest to miłe a ja staram się być oryginalna :)) Komentujcie i miłego czytania :D Lupinka  

6 komentarzy:

  1. Jej, biedny Jake ;( [*]
    Czasami tak w życiu bywa.. że musimy pożegnać parę osób bardzo dla nas ważnych.
    Rozdział jak zawsze.. podobał mi się ♥ Czekam na następny, pozdrawiam ;* N.

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutno, ale podobało mi się...
    Ginny zawsze była dla mnie taką obojętną postacią... W sumie nie zwracałam na niej większej uwagi, ale tutaj... Czyta mi się o niej wyjątkowo przyjemnie;) A to chyba najważniejsze...
    Jedyne do czego mogę się przyczepić (a ja muszę, przepraszam:D) to ta akcja... Dla mnie MOMENTAMI niektóre rzeczy dzieją się naprawdę zbyt szybko. Koniec zastrzeżeń;D
    Tak przy okazji, uwielbiam muzykę z twojego bloga. Ostatnio specjalnie nie zamykam zakładki żeby sobie leciała ^^
    Pozdrawiam i powodzenia w tym nowym roku szkolnym :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuję ;* i nawzajem :) może i racja że działo się to za szybko ale w sumie już nie wiedziałam jak to rozwinąć ;)))

      Usuń
  3. Jak mogłaś mi to zrobić? Uśmiercić tego biednego młodzieńca? ;D
    Ale czasami trzeba tak szargać emocjami czytelników ;P

    Akcja była już wydłużona, choć nadal trochę za słabo, ale nie ma opowiadań idealnych, więc i tak jest świetnie c:

    I Ron ... Hahah, ten to tylko by jadł :D Tarzam się ze śmiechu!

    Pozdrawiam,
    Mystery :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jake [*]

    Świetnie piszesz. Czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze boski *.*Jedyne do czego można się przyczepić to własnie ta akcja i interpunkcja, bo troche razi, ale fabuła i tak przycmiewa wszystko. Pisałabym peany na cześc twoją i bloga ale mi sie nie chce :p Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń