niedziela, 27 października 2013

Rozdział 11. O jednego mniej

Byliśmy już coraz bliżej pozbycia się raz na zawsze tego potwora. Teraz martwiło nas tylko jedno. Jak zniszczyć horkruksa ? Żadne z nas nie miało wątpliwości, że będzie to bardzo trudne zadanie, wymagające wielkiego poświęcenia z naszej strony.
-I co teraz ?- zapytałam moich towarzyszy stojących i gapiących się na te wszystkie przedmioty tu będące.
-Jednym słowem klapa- powiedział Ron przytakując znacząco głową.
-Pójdę się rozejrzeć- rzekła nagle cichutko Luna.
Posłałam jej milutki uśmieszek  na pożegnanie.
-Może by tak spróbować go złamać na pół albo coś- powiedział z nadzieją w głosie Ron. Wziął diadem do rąk i zaczął go wyginać na wszystkie strony.
Roześmiałam się na głos.
-NA PRZETŁUSZCZONE WŁOSY SNAPE’A ,ty w ogóle słyszysz co mówisz! To jest przedmiot przesiąknięty czarną magią a nie jakaś tam zwykła korona- krzyknęła Hermiona i wyrwała mu go z taką siłą, że o mało się nie przewrócił.
- Och…naprawdę bardzo przepraszam za moja głupotę panno Doskonała, jak mógł mi do głowy przyjść tak głupi pomysł- pisnął z ironią Ron.
Nasza trójka przyglądała się temu przedstawieniu z niepokojem, tego brakowało abyśmy się wszyscy pokłócili i rozłączyli.
-Odkąd sięgam pamięcią tobie zawsze takie pomysły przychodzą do głowy- powiedziała ze wstrętem Hermiona.
-Ja przynajmniej, nie zdradzam swojej dziewczyny tam gdzie popadnie i z kim popadnie.
Hermiona osłupiała.
Więc jednak Ron się dowiedział. Zrobiło mi się przykro, bo nie powiedziałam mu co nasi przyjaciele robili za naszymi plecami, kilka miesięcy temu. Harry natomiast zachowywał się tak jakby jego to nie dotyczyło i nie odezwał się ani słowem.
-Nie chce wam przeszkadzać- powiedział Draco- ale może zajmiemy się trochę ważniejszą sprawą.
Tę jakże długo dyskusję zakończył szept Luny dochodzący z innej części pokoju niż tej w której aktualnie się znajdowaliśmy.
-Luna!- krzyknęłam na cały głos- gdzie się chowasz?
I nagle zauważyliśmy ją siedzącą po turecku przy otwartym małym pudełeczku, z którego wydobywała się kojąca muzyka.

Użyj go gdy zniszczyć chcesz,
Użyj go gdy zabić chcesz,
Nie zawahaj się,
On pomoże ci, gdy tylko chcesz.

Spojrzałam na Lunę, nadal wpatrywała się w przedmiot i powtarzała te słowa.
-Luna? Słyszysz mnie? –zapytał Harry.
-Co to jest? – zapytał nas Draco, spoglądając do wnętrza pudełka.
Podeszliśmy bliżej.
-Wydaję mi się, że to sztylet- zadeklarowała Hermiona- tak, jestem tego pewna.
-Nie dotykaj!- krzyknęłam do Rona, który już wyciągał dłoń, aby go dotknąć- nie wiadomo do czego służy.
-Sądząc po tej pieśni- zaczął Draco- zniszczy wszystko co chcemy.
-Może by tak wypróbować go na diademie? Co sądzicie? – odezwał się Ron, który do tej pory milczał jak grób.
-Nie wiemy czy nie stanie się z nami to co z Luną, która najprawdopodobniej go dotknęła- rzekł Harry.
-A może by tak…- zaczęła Hermiona, sięgając po swoją różdżkę- spróbować zrobić coś innego- skończyła i krzyknęła-  Wingardium Leviosa!
Draco jako pierwszy zrozumiał o co chodzi i czym prędzej położył diadem przed Hermioną.
-Jesteś pewna, że ty chcesz to zrobić- zapytał Draco Hermionę.
Przytaknęła głową.
I nagle sztylet uderzył z taką siłą o diadem, że w końcu musiał się rozpaść na kawałki. I tak się też stało. Odruchowo złapaliśmy się za głowy, z myślą, że zaraz pochłonie nas jakiś straszny syk, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego z tym samym sztyletem stanęła przed nami Luna. Przypominała żywą maszynę do zabijania. Wpatrywała się w nas w milczeniu.
-Luna!- krzyczałam- to my zapomniałaś ?
Widocznie zapomniała, bo zbliżała się do nas coraz szybciej, trzymając narzędzie zbrodni na wyciągnięcie ręki. Mało brakowało a trafiłaby we mnie. Mogłoby się stać coś jeszcze gorszego, gdyby nie Harry, który pobiegł i szybko zamknął puste pudełko.  Sztylet spad na posadzkę i zniknął. A Luna odzyskała swój wyraz twarzy i spojrzenie.

-Co…co się stało?
---------------------------------------------------------------------

Wstawiam rozdział specjalnie dla was i czekam na rezultaty ♥ Proszę o komentarze. Miłego czytania  :* Lupinka 

sobota, 26 października 2013

Witacje Pottermaniacy <3
Wyznam wam szczerze że jestem zawiedziona, waszą obecnością. Nie wiem czy jest sens dalej prowadzić tego bloga, skoro jest was tu tak mało.  Jeśli mam dodawać nowy rozdział to pod poprzednim postem musiałoby być co najmniej 6 komentarzy, bo jeśli tylu nie będzie to po prostu resztę będę pisać ‘’do szuflady’’ a bloga zawieszę. Mam nadzieję, że was przekonałam.


Pozdrawiam Lupinka :*

sobota, 5 października 2013

Rozdział 10. Melissa Ravenclaw

-Draco?- z moich ust wydobyło się niechciane słowo.
-We własnej osobie-powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Czy byłbyś tak miły i nikomu nie mówił, że tu jesteśmy?- powiedziała Hermiona, dość mało złośliwie, jak do swojego odwiecznego wroga.
-Cóż…muszę się zastanowić- powiedział.
I w tym momencie nasze oczy się spotkały. Utonęłam w jego platynowo niebieskich oczach.
„Ginny, co ty wyprawiasz, nie możesz się zakochiwać w każdym przypadkowym chłopaku”-  pomyślałam.
-Ej ty, marzycielko, zejdź na ziemię łaskawie- powiedział donośnym głosem Ron.
-yyy…co ? Aaa tak, przepraszam- powiedziałam, odwracając wzrok.
-Wiem co tu robicie i czego szukacie, nie jestem głupi- rzekł- popełniłem wiele błędów, ale…Nie wierzę, że to mówię…Chcę wam pomóc w poszukiwaniach- tu ściszył głos- horkruksów.
Byłam troszkę zszokowana tym przymierzem, ale mogłam się spodziewać, że Draco prędzej czy później się zmieni.
-Dlaczego…?-zaczęłam.
-Dlaczego zdecydowałem się to zrobić? Mam dość tego, że muszę robić wszystko co on mi każe, dość. Za długo to ukrywałem.
Wytłumaczyliśmy mu wszystko i powiadomiliśmy resztę alby wyjaśnić co się stało. No i zaczęliśmy znowu szukać. Strasznie się zmęczyłam, więc postanowiłam wyjąć z plecaka jakąś przekąskę, zrobioną wcześniej przez Lunę. Już miałam zamykać plecak gdy na jego dnie zauważyłam połyskujący kompas. Ten kompas dzięki któremu w pewnym sensie odnalazłam przyjaciół. Przeraziłam się i ucieszyłam jednocześnie teraz nie było tu inicjałów moich współtowarzyszy tylko widniał tu napis „Przychodź – Wychodź”. Coś mi to mówi tylko co?
-Ron? Ron? Chodź tu natychmiast, właściwie wszyscy tu chodźcie- powiedziałam kiedy zjawili się też Luna i Harry.
Draco obejrzał ostrożnie kompas, nie pytając nawet skąd go mam.
-„Przychodź – Wychodź” to Pokój Życzeń, siódme piętro- powiedział blondyn do reszty.
 I nagle stało się coś nieprawdopodobnego coś czego jeszcze nigdy żadne z naszej szóstki nie widziało. Kompas wypadł z rąk Dracona i potrzaskał się na kawałki a obok dziwnego przedmiotu stałą teraz postać pięknej czarnowłosej dziewczyny, w wieku około 16 lat, czyli praktycznie tyle ile mamy my.
-Dziękuję panie Malfoy, straszna tam ciasnota, no ile można. Wiem że nie podpisywałam żadnej umowy zgadzając się na tą misję, ale warunki jaki mi zapewniono to już przesada w dodatku…
-Przepraszam że ci przeszkadzam, ale do licha kim ty jesteś i co ty robisz ?- zaczął Ron
-Jestem Melisaa Racenclaw- powiedziała szybko.
-Racenclaw? –zapytała Hermiona.
- Jestem spokrewniona z Roveną Ravenclaw, tak wiem co sobie pomyślicie, ale rodziny się nie wybiera- powiedziała chichocząc.
-Co cie tu sprowadza i jak się znalazłaś w tym kompasie? –zapytałam.
- Jestem podobna trochę do skrzatów domowych. Wykonuję zadania, które powierzają mi ludzie, znajdujący się „po drugiej stronie” rozumiecie prawda?
Nie zdążyliśmy nic powiedzieć, bo zaczęła mówić dalej.
-Czyli ludzie, którzy nie żyją tak ?- zapytał Harry.
-Oni żyją a raczej ich dusze żyją- odpowiedziała cicho- jestem tak jakby ich posłańcem. Jeszcze kilka misji i awansuję. Będę pracować wśród czarodziei, nie mogę się już doczekać…
-Kto cię przysłał ?- zapytałam przerywając jej.
-Och…czy wy nic nie kapujecie, pamiętasz ten sen panno Weasley, o trzech braciach, to moja sprawka i ten kompas też, obecnie wykonuję zadanie powierzone mi przez państwa Potterów- wyjaśniła.
-Moich rodziców?- zapytał szybko Harry.
-Owszem, twoich panie Potter. Chcą wam pomóc w poszukiwaniach tych horkruksów. A wiec może udamy się już do pokoju życzeń, tak jak odgadł pan Malfoy co wy na to ?
-Oczywiście- wtrąciła szybko Hermiona.
Melissa była chyba najbardziej gadatliwą osobą chodzącą na ziemi.
-Jesteś czarodziejką? –zapytałam, gdy znaleźliśmy się na siódmym piętrze.
-Można tak powiedzieć, ale jestem obdarzona większymi zdolnościami od was i jestem zdolna do rzeczy, o których wam się nie śniło, na przykład uprawiam magię, bez używania różdżki.
-Dlaczego zwracając się do nas używasz formy grzecznościowej? –zapytał Ron, starając dotrzymać kroku reszcie.
-Przecież nie wypada mówić innym po imieniu- powiedziała.
-Gdy będziesz pracować wśród czarodziejów to zrozumiesz, że wypada- powiedział Draco, puszczając do niej oczko.
-Przestańcie mnie o wszystko wypytywać, muszę się skupić- powiedziała gdy stanęliśmy przed pusta ścianą.
Zamknęła oczy i zaczęła rzucać jakieś niezrozumiałe zaklęcia. Ku naszemu zdziwieniu przed nami pojawiły się drzwi do Pokoju Życzeń. Weszliśmy tam wszyscy stanęliśmy jak wryci. Było tu strasznie dużo przedmiotów. Melissa kazała nam się nie ruszać z miejsca, a za chwilę wróciła niosąc diadem
-To diadem Roweny Ravenclaw, kolejny horkruks, zniszczcie go a zniszczycie cząstkę duszy Voldemorta- powiedziała ściszając głos- Na mnie już czas, powodzenia, mam nadzieje, że niedługo się spotkamy.
-Do zobaczenia, dziękujemy-krzyknęła Hermiona.

 -------------------------------------------------------------------------
 Kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba, bardzo proszę o komentarze :) Mam też prośbę czy ktoś z was mógłby mi pomóc w zmianach które planuję zrobić na moim blogu, niestety ja mam z tym problem, jeśli jest ktoś taki proszę napisać w komentarzu :) Lupinka


Chciałam złożyć także spóźnione życzenia jednej z najlepszych nauczycielek w Hogwarcie, chodzi tu oczywiście o Minerwę McGonagall ♥