I tak stałam się najszczęśliwszą osobą pod Słońcem. Następne
dni spędzałam nie z nikim innym jak z Antonie’em. W taki to sposób minęły nasze
„krótkie wakacje” od szkoły i trzeba było zacząć pakować kufry. W przeddzień
wyjazdu wybudziła się Hermiona. Znowu dała nam jasno do zrozumienia, że to
Melissa ją napadła. Większość argumentów jakie podała, rzeczywiście przeważały,
na to, że to jej wina. Ja wciąż próbowałam ją przekonać, że może jej się to
wydawało lub przyśniło, ale wszystko poszło na nic. Niestety nie mogę
powiedzieć o podsłuchanej rozmowie, po prostu nie mogę a raczej nie umiem. Skończyłam
rozmyślanie, bo przypomniało mi się, iż jestem nieprzygotowana do Hogwartu.
Zaczęłam szybko wrzucać wszystkie rzeczy jakie miałam pod zdrową ręką. Przypominało mi
to zamieszanie związane z pakowaniem na wyprawę po horkruksy. Zwolniłam i
powoli opadłam na łóżko. Pod stertą ubrań zauważyłam bransoletkę od Harrego.
Powróciły wspomnienia. Postąpiłam głupio, ale on chyba zbytnio się tym nie
przejął. I tak całymi dniami siedział przy Hermionie. Rozległo się pukanie do drzwi,
wsunęłam przedmiot pod poduszkę i udawałam zapatrzoną w sufit.
-Mogę na chwilkę? -wykrztusiła mama i usiadła koło
mnie.
-Co się stało ? -spojrzałam jej w oczy.
-To już nie można porozmawiać z córką? -uśmiechnęła
się blado.- martwię się o ciebie, chyba nie powinnaś wracać do Hogwartu.
- Już po wszystkim, nie mam się tam czego bać,
rozumiesz ?
-A jak stanie się z tobą to samo co z Hermioną ?
Poczułam jak ogarnia mnie złość. Właściwie to zawsze
ogarnia mnie złość, kiedy ktoś o niej wspomni.
-Och…przestań. Mam tego dość. Hermiona to, Hermiona
tamto. Mam wrażenie, że bardziej zależy ci na niej, niż na mnie. Ja w
odróżnieniu od niej umiem się bronić.
-Skoro tak uważasz, nie będę zajmowała ci więcej
czasu.
-Mamo…poczekaj.
Nie poczekała, wyszła. Może i czepiam się Hermiony, ale po prostu jej nie lubię i nie kryję tego. Tyle w tym temacie. Tata znowu posłużyła nam za naszego szofera i zawiózł naszą czwórkę do Londynu na pociąg. Po pożegnaniach, wbiegliśmy na „pokład” by znaleźć sobie wolny wagon. Kiedy usadowiliśmy się wygodnie na fotelach przybiegli Draco, Melissa i Luna. Nie uszło to uwadze Hermiony, która gapiła się na nich jak dziecko, któremu odebrano zabawkę.
Nie poczekała, wyszła. Może i czepiam się Hermiony, ale po prostu jej nie lubię i nie kryję tego. Tyle w tym temacie. Tata znowu posłużyła nam za naszego szofera i zawiózł naszą czwórkę do Londynu na pociąg. Po pożegnaniach, wbiegliśmy na „pokład” by znaleźć sobie wolny wagon. Kiedy usadowiliśmy się wygodnie na fotelach przybiegli Draco, Melissa i Luna. Nie uszło to uwadze Hermiony, która gapiła się na nich jak dziecko, któremu odebrano zabawkę.
-Na co czekacie? Siadajcie- zachęcała Dracona i
Melissę, Luna.
-Nie chcemy wam przeszkadzać, znajdziemy sobie inne
miejsca.
-Nie ma mowy! Musimy sobie wszystko wyjaśnić,
wszystko- zapewniłam- Gdzie Antonie ? Mniejsza o niego. Jestem przekonana, że
to nie wina Melissy, ktoś ją wrobił i ty dobrze wiesz kto prawda ?- zwróciłam
się do czarnowłosej piękności- pomożemy ci…ja ci pomogę- poprawiłam się- tylko
mi zaufaj.
Melissa zapatrzyła się w krajobraz za oknem. A z jej
prawie zamkniętych ust, wydobywały się słowa:
-Miałam wtedy osiem lat. Wyczekiwałam mamy, która lada
chwila miała wrócić z Munga. Przybyła do domu, trzymając za rękę małą
jasnowłosą dziewczynkę. Miała na imię Vivian. Ale nigdy nie przyjęła naszego
nazwiska. Matka wspomniała tylko, że porzucono ją a serce nie pozwalało jej
zostawić dziecka. Od początku wiedziałam, że jest w niej coś dziwnego. Nie
szanowała mamy, która zobowiązała się opieki nad nią- spojrzała na nas nie
przerywając.- Była inna. Z biegiem czasu stawała się jeszcze bardziej okropna i
bezuczuciowa. Kiedy dowiedziała się, że wyjeżdżam i podejmuję się pracy z
Nathalie wpadła w szał. Uciekła z domu. Kilka miesięcy później czytałam w
gazecie o czarownicy, która zabijała i znęcała się nad przypadkowymi ludźmi. Byłam
pewna, że to moja siostra. Śledziłam jej los, jej każdy krok. Kiedy pozabijała
setki mugoli w Londynie, zamknęli ją w Azkabanie. Niestety znalazła sposób,
żeby uciec. Jest animagiem. Nie wiem jak osiągnęła taką zdolność. Gdy mieszkałyśmy
razem spotykała się z Antonie’em. Dzięki niemu potrafiła chociaż trochę nad sobą panować.
-Uważasz, że to ona?- przerwałam jej.
-Czemu miałaby to zrobić akurat Mionie ?- zapytał Ron.-
chyba ktoś tu chce się wymigać? Nie sądzisz…
-Ron! Zamknij jadaczkę!
-I tu chyba muszę wspomnieć
o jednej rzeczy, którą pominęłam. Jak wiecie każda z „nas” musi posiadać jakiś
talent, aby wykonywać zadania powierzone przez duszę. Moim talentem jest
zdolność telepatii i w pewnym stopniu czytanie w myślach. No więc, pewnego
dnia, przechadzałam się ulicą, zauważyłam Vivian, podeszłam bliżej i usłyszałam
coś co wstrząsnęło mnie bezgranicznie. Ona kocha Rona. Z początku nie
wiedziałam o kogo chodziło. Potem poznałam was i wszystko stało się jasne.
Mój brat był w szoku. Jego oczy prawie wyszły z orbit.
-Niemożliwe- wyszeptał cienkim głosem.- Jakaś
psychopatka się we mnie zakochała.
-yhymm- chrząknęła Hermiona.- ale ja widziałam ciebie
nie jasnowłosą dziewczynę.
-Istnieje coś takiego jak eliksir wielosokowy- warknął
Draco.
-A ty co o tym myślisz Harry ?
-To bardzo możliwe i dość prawdopodobne. Pytanie co
teraz zrobimy ?
Zapanowało milczenie, które przerwała niespodziewanie
Luna.
-Skoro Ron będzie w Hogwarcie, to ona też się tam
pojawi, prędzej czy później.
-Nie można już nikomu ufać, nie będzie wiadomo czy nie
zamieni się w kogoś z naszej siódemki.
Oznaczało to tylko jedno. Znowu świat czarodziejów i
mugoli jest w niebezpieczeństwie.
-Jest zdolna do wszystkiego- wtrąciła Melissa- i do
tego potrafi ująć każdego swoją urodą.
-Wymyślmy hasło, które tylko my będziemy znać. Na wszelki wypadek. Co wy na to ?
-zaproponowałam.
- Błotoryj!- krzyknęła Luna.
Spojrzeliśmy na nią z uśmiechem.
Po przebraniu się w szaty wysiedliśmy z pociągu i pomaszerowaliśmy
przez Hogsmade prosto do zamku. Niestety nie odbyło się przydzielanie do domów,
bo przecież miało to miejsce wcześniej. Tylko pojedyncze osoby musiały
przystąpić do tej uroczystości. Potem jak zawsze swoje krótkie przemówienie
wygłosiła profesor McGonagall.
Tradycyjnie po zabraniu głosu przez dyrektorkę zabraliśmy się za
jedzenie. Z niecierpliwieniem wypatrywałam Antonie’ego przy stole Ślizgonów,
bez skutków.
-Co się tak kręcisz ? - spojrzała na mnie pytająco
Hermiona- Szukasz kogoś ?- zapytała spoglądając w tą samą stronę co ja.
-Nie twoja sprawa.- podniosłam się z miejsca.
-O co ci chodzi ?- zapytała cicho.
-O ciebie, jak zawsze.
-Pfff…nie będę z tobą dyskutować, mam inne sprawy na
głowie.
-Jakie ty możesz mieć sprawy na głowie? Wszyscy i tak
cię wyręczą!- krzyknęłam na cały głos a głowy kilku osób w Wielkiej Sali
momentalnie obróciły się w naszą stronę.
-Usiądź, uspokój się- powtarzał Harry.
-Widocznie zasługuję na takie poszanowanie.
-Nie rozśmieszaj mnie. Ty ? Mugolak ?
-Może i mam takie pochodzenie, ale jestem o wiele
lepsza od ciebie pod każdym względem.
Zacisnęłam mocno pięści.
-Ooo…Pani Wszystkowiedząca lubi się przechwalać jak
mniemam.
-Zaraz powyrywam ci te rude kudły.
Teraz już wszyscy przysłuchiwali się tej kłótni.
Jeszcze trochę i naprawdę powyrywałybyśmy sobie włosy.
Szamotaninę przerwała profesor McGonagall:
-Gryffindor traci 100 punktów, za to okropne
zachowanie! Nie chcę już słyszeć żadnych słów pod adresem żadnej z was!
Hermiona wybiegła z płaczem a za nią Harry i Ron. Ja
po najedzeniu się do syta ruszyłam do dormitorium, nie znając hasła. Na
szczęście spotkałam Nevill’a, który jest nowym Prefektem. Podał mi je bez
problemu i przy okazji przekazał plan zajęć. Oczywiście na początku przytulił
mnie na powitanie i wspomniał, że bardzo za mną tęsknił, wiec to co zobaczyłam
po otwarciu dziwnych drzwi, kiedy odłączyłam się od przyjaciół było kłamstwem.
Mijając obrazy i zmierzając do portretu Grubej Damy napotkałam na drodze
Antonie’ego. Zachwycona jego widokiem rzuciłam mu się na szyję i już chciałam
go pocałować, gdy on nagle popchnął mnie mocno na ścianę. Osunęłam się po niej
powoli i usłyszałam tylko niewyraźnie wypowiedziane wyrazy.
-Co ty wyprawiasz ?! Opętało cię ?! Masz świadomość z
kim zadzierasz ?! - pomknął w drugą stronę korytarza.
------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie ponownie ♥ Z trudem napisałam powyższy rozdział,
to wszystko wina tej głupiej choroby :C Przepraszam za błędy i zrozumiem jeśli nie spodobają wam sie moje wypociny. Mam nadzieję, że kilka rzeczy się powoli wyjaśnia. Pragnęłam się wyrobić przed końcem roku
z tym rozdziałem, no i proszę :D Błagam o komentarze. Oprócz
tego chciałabym wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku :D Żeby był jeszcze lepszy
niż poprzedni i aby dopisywało wam szczęście :P Miłego czytania :* Lupinka