sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 21. Uśmiech przez łzy.

Obojętność. Tym aktualnie darzyłam Hermionę. Nie wiem czy kiedykolwiek będziemy takimi samymi przyjaciółkami jak przedtem. Kłótnie i szantaże nie miały tu zupełnie sensu. Ona też tak uważała. Byłam dla niej miła, jeśli było trzeba to i na siłę, byleby tylko nie spowodować jakiejś szarpaniny. Ron chyba wreszcie zrozumiał, że nie ma u niej szans i dał sobie spokój ze wszystkimi komplementami oraz ciągłym obsługiwaniem jej. Stała się dla niego zwykłą koleżanką. Z Harrym natomiast nie zamieniłam słowa od kiedy dostał szlaban. Chodził przygnębiony po zamku a gdy tylko mnie spotkał od razu posyłał mi smutne spojrzenie.
***
Po ciężkim dniu wyczerpujących zajęć, przyszła pora na wieczorne spotkanie drużyny na boisku. Jako przyszły kapitan muszę zorganizować nabór do drużyny. Ubrałam ciepłe buty, zarzuciłam kurtkę i wyruszyłam na błonia. Na trybunach siedziała moja drużyna w niepełnym składzie.
-Jestem!- zawołałam znacząco do zawodników- Ron, Dean jak się macie?
-Skąd ten entuzjazm?- wtrącił Dean.                           
-Ginny, jak mamy wygrać mecz ze Ślizgonami, kiedy zamiast siedmiu zawodników jest nas trójka.
-Gramy ze Ślizgonami? Kiedy?
-Za dwa tygodnie.
-Wywieszę informacje w Pokoju Wspólnym, jeśli ktoś będzie miał ochotę grać to zgłosi do nas ze swoją kandydaturą- zachichotałam.
-Plan prawie idealny. A jeśli nikt się nie zgłosi?
-Zmusimy ich siłą- dokończył Ron.
-Mówię serio.
-Spokojnie Dean, wiem kto by się nadawał.
-Kto na przykład?
-Twój kumpel Seamus, jako ścigający razem z tobą i Ronem.
-Co? Przecież jestem obrońcą.
-W meczu ze Ślizgonami ja obejmę tę funkcję zgoda? Wiec brakuje nam szukającego i pałkarzy. Nie licząc ścigającego, którym na sto procent będzie Seamus. Twoją rolą Dean jest przekonanie go, żeby się zgodził- zwróciłam się do czarnoskórego chłopaka.
-Nie ma sprawy. Chciał kiedyś grać. Już 21:00? Nie odrobiłem pracy z zielarstwa. Do zobaczenia jutro.- pomachał nam na pożegnanie i pognał w stronę zamku.
-Zostaliśmy sami braciszku- poklepałam go po plecach- Nie przejmuj się tą sprawą z Vivian, nie warto. Jak dotąd się tu nie zjawiła, może nie ma odwagi, albo to ściema. Bo skąd ona cię niby zna? Przecież nie wiemy nawet jak wygląda. Ron? Ron, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Stałem sobie spokojnie przy gablotce w Miodowym Królestwie, podziwiałem te wszystkie smakowitości. Nie od dziś mam do nich słabość. Wtedy podeszła do mnie jakaś dziewczyna, trochę z nią porozmawiałem. Nieznajoma była piękna, ale skrywała jakąś tajemnice, byłem tego pewny. Wydawało mi się, że jej serce jest przepełnione najczystszą goryczą. Jakby nosiła maskę i ukrywała swoje prawdziwe uczucia. Nie spytałem jak się nazywa.
-Chyba nie sądzisz, że to ona? Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś?
Przygryzł wargę.
***
-Przeprosiłam Melissę za te podejrzenia. Kiedy powiedziałaś mi o Ronie. Moje sumienie nie wytrzymało.
-To miło z twojej strony- uśmiechnęłam się i dalej skrobałam słowa związane z zaproszeniem chętnych osób do drużyny.
-Nie gniewasz się już na mnie, za to co stało się w lato?
-Nie wracajmy do tego dobrze?
-Oczywiście, rozumiem. Co? Znowu list? -otworzyła okno, by wpuścić sowę do środka.- Jasny gwint.
-Co się stało?
-Nic, nic, serio.
-Twoja mina mówi co innego.
-Przecież mówię, że nic.
-Jak chcesz, nie musisz mi niczego tłumaczyć.
Opuściłam komnatę zrzucając książki z łóżka. Przywieszając notkę na tablicę zauważyłam kątem oka jak wyszła za mną tylko o wiele ciszej.
-Co twoje sumienie znowu nie wytrzymało? Przyznaj, że nie umiesz nic trzymać w tajemnicy- fuknęłam.
-Oj nie gniewaj się już. I tak to prawda, muszę się komuś wygadać. Ktoś ciągle przysyła mi jakieś, jakby to powiedzieć, miłosne listy.
-Nie mówisz poważnie? -zaśmiałam się.
-Posłuchaj: Droga Hermiono, moje serce wciąż odlatuje na skrzydłach niewidzialności, gdy tylko myślę o tobie. Dałbym wszystko żeby tylko moje oczy ujrzały twą twarz.
-Ummm…hahahhahahha- wybuchnęłam- Jakiś poeta się trafił co?
-To nie jest śmieszne, to jest przerażające rozumiesz?
-Przesadzasz, ja też chciałabym dostawać takie listy.
Spojrzała na mnie spode łba i rzuciła mnie leżącą nieopodal fotela poduszką. Do pokoju weszła właśnie Fay Dunbar i wtedy mnie olśniło.
-Cześć- rzuciłam- tak mi się przypomniało, że rok temu chciałaś być w naszej domowej drużynie. Musisz wiedzieć, że ja stawiałam na ciebie, ale decyzja nie zależała wtedy do mnie- zapowietrzyłam się- Jak zapewne wiesz mamy braki w drużynie, brakuje nam pałkarzy…
-Zgadzam się- krzyknęła a w jej oczach pojawił się błysk.
-Poinformuję cię o spotkaniu.
-Mówiłam ci, że wszystkich znajdziesz- żachnęła się Hermiona. 
-Jak na razie, sama łażę za ludźmi. Czemu wszyscy są tacy leniwi?
***
-Seamus jest gotowy do pracy. Ma się ten dar przekonywania.
-Brawo Dean, jesteś niesamowity- pocałowałam go w policzek.
Mogłabym przysiąc, że się zarumienił.
-Fay jest naszym nowym pałkarzem. Najlepsze jest to, że wiem kto może być szukającym.
-Kto taki?
-Nevill oczywiście.
-Czemu wcześniej o tym nie pomyśleliśmy?
-Bo to my.
-Masz ochotę wyskoczyć w sobotę ze mną do Hogsmade?- zmienił temat.
-Wybacz, ale obiecałam coś komuś i muszę dotrzymać słowa- skłamałam.
Nie miałam ochoty na nowy związek. Po tym co się stało z Antonie’em.
-W takim razie może kiedy indziej.
***
Co do drugiego pałkarza miałam najwięcej wątpliwości. Gdy już myślałam, że mam to z głowy, okazywało się dana osoba jest np. uczulona na latanie lub na stroje Gryfonów. Ludzie chyba postradali zmysły. Przez to wszystko zasypiałam na praktycznie każdej lekcji.
-I takim to sposobem elfy w 1767 wygrały wojnę z olbrzymami.- skończył profesor Binns.
Luna szturchnęła mnie w ramię.
-Jeszcze chwilę- ziewnęłam-przecież tutaj każdy śpi.
Mówiłam prawdę, ale chyba w nieodpowiednim momencie. Nad moją ławką stała dyrektorka we własnej osobie.
-Proszę za mną Weasley- rozkazała.
Ślimaczyłam się za nią powolnym krokiem.
-Proszę się pospieszyć.
Otworzyła mi drzwi przed nosem i wskazała na krzesło.
-Przepraszam, że przerwałam ci lekcyjną drzemkę. Zważywszy na sytuację w jakiej się znajdujemy przymknę na to oko.
-Jaką sytuację ma pani na myśli?- spytałam zdenerwowaną kobietę.
-Rano odnaleziono kilku nieprzytomnych uczniów naszej szkoły w łazience prefektów. W tym Wybrańca.
Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam szlochać. Odsunęłam krzesło z hukiem.
-To nie on. Niemożliwe. Nie.
-Został otruty. Próbujemy go ratować. Ale trzeba przygotować się na najgorsze. Na razie nie wiemy kto mógłby przyczynić się do tej zbrodni.
W ustach miałam już gotową odpowiedź. Domyślałam się kto za tym stoi.
-Proszę mi wybaczyć- powiedziałam z nieobecnym wyrazem twarzy.
W mgnieniu oka znalazłam się na dziedzińcu Hogwartu. Zobaczyłam go, leżał na kocu nieopodal jeziora. Powtarzał, że lubi przebywać nad wodą. Gdy zorientował się, że podążam w jego kierunku wstał.
-Co ty do cholery sobie wyobrażasz? Kim ty jesteś?
-O czym ty mówisz?
Popchnęłam go z całej siły przed siebie.
-Nie udawaj niewiniątka. Teraz postanowiłeś otruć wszystkich w zamku tak?
-To nie moja wina, przysięgam.
-To, że mnie pobiłeś to też nie twoja wina zgadza się?
-Jeśli chodzi o to pobicie, to nie wiem co we mnie wstąpiło. Bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
-Nigdy ci nie daruję, nie po tym co zrobiłeś Harremu, ty idioto.
Zbliżył się do mnie szybko, na twarzy czułam jego ciepły oddech.
-Czy ty nie widzisz tego co tu się dzieje? Vivian wprowadza swój plan w życie, a pierwszym z jego elementów jest pozbycie się raz na zawsze Harrego Pottera.

-------------------------------------------------------------
Witam :* Przepraszam za drobne opóźnienie, miałam a raczej mam kilka problemów, z którymi muszę się uporać. Ale rozdział jest. Od razu przepraszam za długość i za to, że wieje tu nudą. Mam nadzieję  że mi wybaczycie :) Jeżeli chodzi o Shoutbox'a to piszcie, spamujcie, wyrażajcie opinie, czatujcie ze mną lub z innymi czytelnikami. Miłego czytania :* Lupinka

CZYTASZ= KOMENTUJESZ.

10 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze świetny. Z każdym coraz bardziej ciekawszy. Jejku pisz szybko kolejny :<
    Długość jest ok. Właśnie takie lubię. Nie krótkie i nie długie <3
    A nuda?
    Nie ma nudy :D Serio, super ;*
    Czekam na kolejny niecierpliwie
    Pozdrawiam;* I dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, trochę mi się lepiej zrobiło, gdy zobaczyłam, że jest chociaż jeden komentarz :D ♥

      Usuń
  2. Fajny rozdzial, oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM! ♥
    Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ♥
    Jest tak fajowo, że te wszystkie błędy interpunkcyjne są prawie niewidoczne. No bomba!
    Lupinko, jesteś genialna.
    Dzięki Tobie Ginny nie wydaje mi się już taka głupia. ;')
    Przepraszam za ten komentarz. Jest okropny. A ja jestem leniwa i nie piszę lepszego. :c Ale może napiszę jeszcze jakiś bardziej sensowny kom, tylko muszę znaleźć na niego wenę. A ta uciekła :c
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj *_____* bardzo dziękuję i przepraszam za błędy :D Komentarz jak zawsze świetny :*

      Usuń
  4. Jeju *_*
    Bardzo mi się podoba fragment z drużyną na boisku :) Proszę, proszę i jeszcze raz proszę !
    Wstawiaj szybciej rozdziały, bo ciągle nie mogę przestać czytać twojego bloga.
    Czekam na więcej i mam nadzieję, że niedługo Ginny będzie z kimś ;>
    PS.Życzę DUŻOOOO weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dużo fragmentów związanych z Quidditch'em, gdyż jestem jego wielką fanką. Bardzo chciałabym pisać szybciej, ale to nie jest takie proste. Może w ferie. Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :P

      Usuń
  5. I jak zwykle kolejny Twój genialny rozdział *o*
    Miałam zamiar się rozpisać, ale opuściłam się troszkę w czytaniu.
    Więc zmykam do kolejnego za pewnie niesamowitego rozdziału :))
    Tam spróbuję się rozpisać, tylko co ja mogę więcej powiedzieć. Nic się nie zmienia, jest tak jak zawsze.. idealnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej *___* dla takich komentarzy warto pisać :D ♥ dziękuję :*

      Usuń