To jest jedna z tych nieprzespanych nocy, gdy siedzisz
bezczynnie wpatrzona w sufit, zastanawiając się czy to wszystko ma sens? Czy
aby znajdujesz się, we właściwym miejscu? Zadając sobie pytania typu: Co by
było gdyby? Jednocześnie odpowiadasz w duchu: Nie da się zmienić tego, co już
się stało. I tak było w moim przypadku. Łzy nie przestawały spływać po
policzkach od kilku godzin. Siedząc sama zamknięta w łazience zrozumiałam dwie rzeczy. Po pierwsze: Tracę, a właściwie
straciłam kolejną bliską mi osobę. Jego śmierć to tylko kwestia czasu. Bez
względu na wszystko, był dla mnie kimś ważnym. Po drugie: Nie dobrym pomysłem
na zaspokojenie smutku jest popijanie Ognistej Whisky.
Analizowanie przerwały mi prawie niesłyszalne kroki, stawające się coraz głośniejsze.
Analizowanie przerwały mi prawie niesłyszalne kroki, stawające się coraz głośniejsze.
-Czego?- wybełkotałam dziwacznie, słysząc szarpanie za
klamkę.
-Wyłaź stąd, siedzisz tam już kilka godzin! Co można
tak długo robić w łazience.- wrzeszczała Hermiona.
-Nie widzisz, że zajęte?! Zrób mi tę przysługę i
odejdź.- tarmosiłam się robiąc przed każdym słowem krótką pauzę.
Jedna z butelek poturlała się po podłodze.
-Co to było? Otwórz, natychmiast!- szybko zareagowała.
Uchyliłam powoli drzwi i odważyłam się pokazać kawałek
zapłakanej i rozmazanej od tuszu twarzy.
-Coś jeszcze?- wypuściłam alkoholowy oddech wprost na
nią.
-Jesteś kompletnie pijana- powiedziała zrezygnowana,
wyciągnęła mnie z pomieszczenia biorąc pod pachę butelki- widzę tu nie tylko
Whisky, skąd masz resztę?
-Nie ważne- wypaliłam. Naprawdę nie wiedziałam skąd je
mam.
-Ejejeje…chodź, zaprowadzę cię do pokoju.
-Żyje jeszcze?- widziała co mam na myśli.
Kiwnęła lekko głową.
-To nie potrwa długo.
-Chcę go zobaczyć- bez namysłu ruszyłam do wyjścia.
-W takim stanie? Nie dojdziesz tam o własnych siłach.
-Więc mi pomóż.
Szłam chwiejnym krokiem prowadzona przez Hermionę.
-Wybudził się kilka godzin temu, jednak nie oznacza to
poprawy.
Harry leżał na łóżku. Miał podkrążone przekrwione czy,
poczochrane włosy. Schudł w oczach. Widać było, że trucizna niszczyła każdy cal
jego ciała. To nie był ten sam Harry. Gibając się na każdą stronę usiadłam na
krześle obok.
-Jak tam?- zadałam żałosne pytanie.
-Świetnie.- odpowiedział wpatrzony we mnie- Cieszę
się, że jesteś przy mnie w ostatnich minutach mojego życia.
Zaśmiałam się ironicznie (to wina alkoholu).
-Widzę, że nawet teraz poczucie humoru cię nie
opuściło, wyjdziesz z tego- chyba nie jestem zbyt przekonująca.
-Nikt nie daje mi jakikolwiek szans na przeżycie, aż
tu nagle przychodzisz ty i mi to oznajmiasz.
-Bo inni nie mają nadziei.- to było pierwsze zdanie
jakie udało mi się powiedzieć normalnie myśląc.
-Przepraszam za wszystko, za wszystkie głupoty, które
ci wyrządziłem. Żałuję, naprawdę żałuję. Nie chciałem w to wierzyć, ale wiem,
że Antonie będzie dla ciebie lepszym chłopakiem niż ja.
-Byłeś wspaniałym chłopakiem.
-Nie sądzę.
-Nigdy cię nie zapomnę Harry- przyłożyłam jego rękę do
ust.
-Ja ciebie również. Czuję się teraz spełniony, mogę
już odejść.
Puścił moją rękę. Jego oczy powoli się zamykały, gdy w
końcu zamknęły się do końca. Opadłam bezwładnie na łóżko cała roztrzęsiona. Następna
osoba odeszła, jestem świadkiem kolejnej śmierci.
***
Aniele śmierci proszę powiedz mi, czemu w stosunku do nas jesteś
obojętny?
Grubson
Skończyło się. Nie mam odwagi by dalej żyć. Nie mam
siły, nie chcę, nie umiem. Widok z Wieży Astronomicznej nocą, stojąc na murze
jest zaskakujący. Cieszę się, że to będzie mój ostatni widok. Zabiorę go ze
sobą, będzie mi przypominał Hogwart i wszystkie rzeczy z nim związane. Jestem
tchórzem, bo tylko tak można nazwać osobę, która postanawia skończyć te
niezwykłą przygodę jaką jest życie. Dla mnie jest ono jedną wielką niewiadomą,
która w moim przypadku zamieniła się w koszmar. Będąc pod wpływem alkoholu
chyba przyjdzie mi skończyć to szybciej niż gdybym była w pełni trzeźwa. Modlę
się w duchu, żeby nikt nie zauważył mnie tak stojącej, bo cały plan poszedłby
na marne. Już czas, by to zrobić. Poruszam nerwowo nogami. Rozkładam szeroko
ręce. Przed oczami mam zmartwione twarze rodziców i Rona.
-Przepraszam- mówię przez łzy.
Przygotowuję się do skoku. Dobrze, że mam na sobie
zwykłe ubrania. Jedną nogę wystawiam do przodu. Biorę głęboki oddech. Powoli odrywam
drugą nogę od podłoża i…
-Stój, nie rób tego!!!
Odwracam głowę do tyłu i ku mojemu zdziwieniu widzę Antonie’ego.
-Proszę!- podszedł.
-Zostaw mnie, nie potrzebuje twojej pomocy.
-W tym momencie sama się oszukujesz.
Zastygłam w bezruchu.
-Nie musisz kończyć życia. Nie ty. Nie przyszedł
jeszcze na to czas.
-Skąd możesz to wiedzieć?- krzyknęłam.
-Wiem więcej niż ci się wydaje i nigdy nie pozwolę ci
tego zrobić.To wszystko przez alkohol.
-Chcę to zrobić, nie utrudniaj mi tego.
Wbrew mojej woli złapał mnie delikatnie za dłoń i
pomógł mi zejść. Wtuliłam się w jego ramiona. Odruchowo wziął mnie na ręce i
otoczył swoim torsem.
------------------------------------------------------------------------------
Przybywam z nowym rozdziałem
:D W całości napisałam go słuchając piosenki Grubsona- Na szczycie oraz Starset- My Demons. Standardowo
przepraszam, za błędy, to mój pierwszy blog, dopiero się uczę ^^ Co do
rozdziału wyszedł taki jaki wyszedł. Nie wiem czy wam się spodoba. Przepraszam
fanów Hinny :C Chcę powiedzieć, że Harry tak do końca nie zniknie. Proszę o
komentarze, gdyż jest ich bardzo mało, szmutno mi :X Jednak jestem wdzięczna
tym którzy się poświęcają i to czytają :D
♥ Miłego Czytania :* Lupinka
CZYTASZ=KOMENTUJESZ