Byliśmy już coraz bliżej
pozbycia się raz na zawsze tego potwora. Teraz martwiło nas tylko jedno. Jak
zniszczyć horkruksa ? Żadne z nas nie miało wątpliwości, że będzie to bardzo
trudne zadanie, wymagające wielkiego poświęcenia z naszej strony.
-I co teraz ?- zapytałam moich
towarzyszy stojących i gapiących się na te wszystkie przedmioty tu będące.
-Jednym słowem klapa- powiedział
Ron przytakując znacząco głową.
-Pójdę się rozejrzeć- rzekła
nagle cichutko Luna.
Posłałam jej milutki uśmieszek
na pożegnanie.
-Może by tak spróbować go złamać
na pół albo coś- powiedział z nadzieją w głosie Ron. Wziął diadem do rąk i
zaczął go wyginać na wszystkie strony.
Roześmiałam się na głos.
-NA PRZETŁUSZCZONE WŁOSY SNAPE’A
,ty w ogóle słyszysz co mówisz! To jest przedmiot przesiąknięty czarną magią a
nie jakaś tam zwykła korona- krzyknęła Hermiona i wyrwała mu go z taką siłą, że
o mało się nie przewrócił.
- Och…naprawdę bardzo
przepraszam za moja głupotę panno Doskonała, jak mógł mi do głowy przyjść tak
głupi pomysł- pisnął z ironią Ron.
Nasza trójka przyglądała się
temu przedstawieniu z niepokojem, tego brakowało abyśmy się wszyscy pokłócili i
rozłączyli.
-Odkąd sięgam pamięcią tobie
zawsze takie pomysły przychodzą do głowy- powiedziała ze wstrętem Hermiona.
-Ja przynajmniej, nie zdradzam
swojej dziewczyny tam gdzie popadnie i z kim popadnie.
Hermiona osłupiała.
Więc jednak Ron się dowiedział.
Zrobiło mi się przykro, bo nie powiedziałam mu co nasi przyjaciele robili za
naszymi plecami, kilka miesięcy temu. Harry natomiast zachowywał się tak jakby
jego to nie dotyczyło i nie odezwał się ani słowem.
-Nie chce wam przeszkadzać-
powiedział Draco- ale może zajmiemy się trochę ważniejszą sprawą.
Tę jakże długo dyskusję
zakończył szept Luny dochodzący z innej części pokoju niż tej w której
aktualnie się znajdowaliśmy.
-Luna!- krzyknęłam na cały głos-
gdzie się chowasz?
Użyj go gdy zniszczyć chcesz,
Użyj go gdy zabić chcesz,
Nie zawahaj się,
On pomoże ci, gdy tylko chcesz.
Spojrzałam
na Lunę, nadal wpatrywała się w przedmiot i powtarzała te słowa.
-Luna?
Słyszysz mnie? –zapytał Harry.
-Co to
jest? – zapytał nas Draco, spoglądając do wnętrza pudełka.
Podeszliśmy
bliżej.
-Wydaję
mi się, że to sztylet- zadeklarowała Hermiona- tak, jestem tego pewna.
-Nie
dotykaj!- krzyknęłam do Rona, który już wyciągał dłoń, aby go dotknąć- nie
wiadomo do czego służy.
-Sądząc
po tej pieśni- zaczął Draco- zniszczy wszystko co chcemy.
-Może
by tak wypróbować go na diademie? Co sądzicie? – odezwał się Ron, który do tej
pory milczał jak grób.
-Nie
wiemy czy nie stanie się z nami to co z Luną, która najprawdopodobniej go
dotknęła- rzekł Harry.
-A
może by tak…- zaczęła Hermiona, sięgając po swoją różdżkę- spróbować zrobić coś
innego- skończyła i krzyknęła- Wingardium Leviosa!
Draco
jako pierwszy zrozumiał o co chodzi i czym prędzej położył diadem przed
Hermioną.
-Jesteś
pewna, że ty chcesz to zrobić- zapytał Draco Hermionę.
Przytaknęła
głową.
I
nagle sztylet uderzył z taką siłą o diadem, że w końcu musiał się rozpaść na
kawałki. I tak się też stało. Odruchowo złapaliśmy się za głowy, z myślą, że
zaraz pochłonie nas jakiś straszny syk, ale nic takiego się nie stało. Zamiast
tego z tym samym sztyletem stanęła przed nami Luna. Przypominała żywą maszynę
do zabijania. Wpatrywała się w nas w milczeniu.
-Luna!-
krzyczałam- to my zapomniałaś ?
Widocznie
zapomniała, bo zbliżała się do nas coraz szybciej, trzymając narzędzie zbrodni
na wyciągnięcie ręki. Mało brakowało a trafiłaby we mnie. Mogłoby się stać coś
jeszcze gorszego, gdyby nie Harry, który pobiegł i szybko zamknął puste
pudełko. Sztylet spad na posadzkę i zniknął. A Luna odzyskała swój wyraz
twarzy i spojrzenie.
-Co…co
się stało?
---------------------------------------------------------------------